Każdy rodzic, prędzej czy później (a raczej prędzej), stanie przed tym naprawdę niełatwym zadaniem. Jak rozmawiać z dziećmi o pieniądzach? W jaki sposób uczyć ich, od najmłodszych lat, zdrowych nawyków finansowych? Zapraszam na pierwszy wpis z serii „Finansowe dzieci”.
Skoro jest „Tata Inwestor”, to muszą być też dzieci. Ta część bloga będzie przeznaczona wsparciu rodziców w procesie nauki swoich pociech o tym, jak zbudowany jest świat pieniędzy i jak się w nim odnaleźć. Będzie niezwykle pomocna w kształtowaniu zdrowych nawyków finansowych u dzieci. A na początek może odpowie na niezwykle ważne pytanie: co zrobić, by uniknąć kolejnej awantury o czekoladowe jajko przy sklepowej kasie 😉
Wychowanie w czasach konsumpcjonizmu
Zgodzicie się ze mną zapewne, że nasze dzieci mają dziś… wszystko. Każdy rodzaj jedzenia, ogrom słodyczy, własny pokój, nieprzebrane morze zabawek, sale zabaw, imprezy urodzinowe… Mógłbym tak wymieniać bez końca. Moja córka, mająca dziś niespełna 6 lat, zobaczyła więcej świata i przeżyła więcej, niż ja przez pierwszych 20 lat życia. Niełatwo w takim środowisku uczyć dziecka szacunku do pieniędzy i doceniania tego, co ma.
W aktualnych czasach nadmuchanego do granic możliwości konsumpcjonizmu, rozmawianie z dzieckiem o pieniądzach to jedno z największych wyzwań, przed którymi stoimy jako rodzice. Bo niestety dla nas, wbrew dość powszechnej w kręgach pięciolatków opinii, pieniądze nie biorą się ze ściany, a przyłożenie karty czy telefonu nie zawsze generuje magiczne „piiii”…
Są oczywiście również dobre strony pokoleniowej zmiany. Dzisiejsze dzieci mają też bowiem, oprócz dużo większych szans wynikających z finansowych możliwości, niespotykaną dotychczas uwagę rodziców. Czas spędzany z dziećmi jest dla nas wartościowy i bardzo dbamy o to, by go nie brakowało. I to jest ogromny plus zmiany, jaka dokonała się na przestrzeni ostatnich dwóch dekad. Dziś tata zaangażowany aktywnie w wychowywanie dziecka to bardziej norma, niż wyjątek.
Poczucie obowiązku w zapewnianiu rozwoju
Każde pokolenie ma swoje niespełnione pragnienia z dzieciństwa, które w dorosłym życiu stara się urzeczywistnić własnym dzieciom. Dla naszych rodziców, a zwłaszcza dziadków, tym „czymś” były słodycze. Kiedy oni byli dziećmi kostka czekolady była luksusem. Wynikało to z prostego faktu – nawet jak były pieniądze, to nie było produktu. Dlatego tak trudno jest im dziś zrozumieć, że można wychowywać dzieci bez słodyczy lub przynajmniej w mocnym ograniczeniu spożywanych cukrów. Wychodzą z założenia, że skoro mają pieniądze, a słodycze są wreszcie dostępne, to dlaczego odbierać dzieciom tę radość? Jak można odmówić ukochanemu Bąbelkowi słynnego czekoladowego jajka? W ich oczach niemal rujnujemy im dzieciństwo…
Dla naszego pokolenia takim niespełnionym marzeniem są możliwości rozwoju. Mało które dziecko wychowane w latach dziewięćdziesiątych miało opcję trenowania pływania, karate, baletu, jazdy konnej, judo, tenisa, gry na pianinie, uczenia się języków obcych czy chodzenia na gordonki. Nie było zajęć z logopedą, psychologiem, dogoterapii czy choćby najróżniejszego rodzaju rehabilitacji związanych z napięciem mięśniowym. Nie było mowy o prywatnych przedszkolach czy szkołach na szeroką skalę.
Dlatego też młodzi rodzice nakładają dziś na siebie olbrzymią presję związaną z poczuciem obowiązku w zapewnieniu dzieciom jak najlepszych możliwości do rozwoju. Sami mogliśmy jedynie pomarzyć o nich, gdy byliśmy dziećmi. Więc dziś, mając zdolności finansowe, chcemy zapewnić je swoim pociechom.
A to wszystko kosztuje.
I zadaj sobie w tym miejscu dwa bardzo istotne, choć niezwykle proste pytania:
- Czy Twoje dziecko o tym wie?
- Czy potrafi to docenić i być za to wdzięczne?
Niezwykle inspirujące było dla mnie obserwowanie moich przyjaciół, którzy swoim kilkuletnim jeszcze dzieciom starają się często tłumaczyć, jak ogromne mają szczęście, że mogą podróżować i poznawać świat. Na taką naukę doceniania otaczającej nas rzeczywistości nigdy nie jest za wcześnie. Im szybciej ją wdrożymy, tym lepiej. Zarówno dla nas, jak i dla naszych pociech.
Mów do niego, jak do dorosłego
Gdybym miał dać jedną radę na temat tego, jak rozmawiać z dziećmi o pieniądzach, to – parafrazując nieco słowa Marcina Brykczyńskiego i Janusza Korczaka – brzmiałaby ona tak:

Dzieci są bardzo mądre i – zwłaszcza do piątego roku życia – dosłownie chłoną wiedzę. Mózg dziecka przyswaja wtedy gigantyczne dawki informacji w niespotykanym tempie. Nigdy później twoje dziecko nie będzie miało tak ekstremalnie wyczulonych zdolności poznawczych, jak właśnie wtedy. Ten okres jest dla niego niczym uniwersytet w kwestii rozwoju umysłu (1) Jeśli więc zaszczepimy dziecku złe nawyki i zniekształcone podejście do pieniędzy, to bardzo trudno będzie nam to odkręcić w przyszłości.
- Pieniądze nie biorą się więc ze ściany, tylko z konta bankowego rodziców.
- Magiczne i dźwięczne „piii” przy kasie to tylko forma płatności, a za zakupy płacimy pieniędzmi z konta bankowego rodziców.
- I za te ubrania czy buty, które właśnie zabieramy ze sklepu, również zapłaciliśmy pieniędzmi z konta bankowego rodziców.
- A tych lodów też nie bierzemy za darmo, tylko musimy je kupić, płacąc pieniędzmi… wiadomo.
I tych pieniędzy ubywa. To fakt. I nie jesteś żadnym bohaterem, jeśli to przed dzieckiem ukrywasz. Nawet, jeśli robisz to „w dobrej wierze”.
Pozwól dziecku na niewiedzę
Nie bój się tłumaczyć dziecku, że rzeczy czy usługi kosztują. Że pieniądze z konta ubywają. I że musimy pracować, żeby znów je dostać i mieć na nasze wydatki.
Czy dziecko zapyta, co to znaczy „kosztują”? Co znaczy „ubywają”? I o co chodzi z tym całym „pracowaniem? Najprawdopodobniej tak. I bez zniekształcania mu wytłumacz:
- trzeba zapłacić określoną kwotę pieniędzy, żeby móc dostać tę rzecz czy usługę.
- mam do dyspozycji pieniądze i wydając je, mam ich coraz mniej.
- poświęcam swój czas, wykonując zadania dla firmy i dostaję za to pieniądze. To się nazywa „wynagrodzenie”.
I czy zapyta wtedy, co znaczy „zapłacić”? Zapewne tak. I też mu wyjaśnij, że musisz oddać swoje pieniądze, żeby dostać tę rzecz czy obiad w restauracji. Że „zapłacić” oznacza „wymienić” – w tym przypadku nasze pieniądze na coś, co chcemy kupić.
Tak, zgadłeś. Wtedy najpewniej padnie pytanie: a co znaczy „kupić”?…
Cierpliwość kluczem do sukcesu
Nie ma co owijać w bawełnę – rozmawianie z dzieckiem jak z dorosłym wymaga cierpliwości. Często wręcz anielskiej cierpliwości. Daje jednak dużo satysfakcji oraz niesamowite efekty w przyszłości. I zapewniam, że będzie dla ciebie zaskakujące, w jak niedalekiej przyszłości. I choć nie raz doprowadzi cię to do granicy ostateczności, a od kolejnego „dlaczego?” głowa będzie niemal ci eksploduje, to warto być cierpliwym.
Odpowiadaj więc na nurtujące je pytania. Nie tylko dostarczasz mu wtedy wiedzę, ale wzmacniasz jego pewność siebie i wzbudzasz ciekawość. A to ona jest dla dziecka kluczem do poznawania otaczającego go świata.
A co, gdy masz już naprawdę dość i zaczyna ci tej cierpliwości brakować? Po prostu… powiedz mu to. Powiedz mu, że jesteś zmęczony i wrócicie do tej rozmowy później. Dziecko zrozumie. To zdecydowanie lepsze, niż zignorowanie go lub, mówiąc kolokwialnie, spuszczenie go na drzewo jakimś banałem przy kolejnym pytaniu.
Dla dziecka nie ma bowiem nic bardziej fascynującego, niż odkrywanie i nabywanie nowych umiejętności oraz wiedzy. Nie możemy go tego pozbawiać.
O czym chciałbyś przeczytać?
Drogi Czytelniku – „Finansowe dzieci” to wyjątkowa seria na blogu. Chciałbym, byśmy tworzyli ją wspólnie, zależnie od aktualnych wyzwań, z którymi się borykasz. Dlatego też koniecznie daj mi znać w komentarzu lub mailowo, o czym chciałbyś przeczytać w kolejnych odcinkach.
Do następnego!
Tata Inwestor
***
Seria „Budowa strategii inwestycyjnej”:
Jestem inwestycyjnym zgredem
Jak wyznaczyć cel inwestycyjny?
Mój przyjaciel czas, czyli horyzont inwestycji
Seria „Edukacyjnie o PPK”:
Edukacyjnie o PPK: „Nawet twórcy ustawy nie przypuszczali, jak wielką traumą społeczną jest OFE
Edukacyjnie o PPK: dlaczego rezygnujesz z podwyżki!?
Edukacyjnie o PPK: czy może być twoją poduszką finansową?
Edukacyjnie o PPK: największa wada programu
Seria „Finansowa poduszka bezpieczeństwa”:
Finansowa poduszka bezpieczeństwa – dlaczego warto ją mieć i ile powinna wynosić?
Finansowa poduszka bezpieczeństwa – 6 kroków do jej zbudowania
Gdzie przechowywać finansową poduszkę bezpieczeństwa?
Seria „Budżet domowy”:
Budżet domowy – gdzie “rozchodzą się” moje pieniądze?
Finanse osobiste, czyli moje podejście do pieniędzy
Seria „Komentarze”:
Osobiste Konto Inwestycyjne – kierunek słuszny, tylko droga (jeszcze) nie ta

